• Kultura, głupcze!

    Niezniszczalni 3 nadal niezniszczeni


    Niezniszczalni 3
    RECENZJA

    Od czego mamy „Niezniszczalnych”? Od tego, żeby pójść z kumplami do kina, obejrzeć niekończące się serie z karabinów maszynowych, a potem wyskoczyć na kilka piw do baru, klnąc i rozglądając się za dupami. Były obawy, że przy trzeciej części i kategorii wiekowej PG13 jedyne, co będzie można zrobić to wrócić do domu, wypić szklankę mleka i pójść spać.

    Brak krwi w tego typu filmie trochę doskwiera, ale nie ma co przesadzać – nie jest on aż tak ugrzeczniony, żeby fani pierwszych dwóch filmów byli bardzo zawiedzeni. 



    Fabuła filmu jak zawsze przedstawia się pasjonująco i oddziałuje na emocje, ale nie wprost. Żeby je jednak poczuć, trzeba wsłuchać się w emocjonalny dźwięk kolejnych niekończących się serii z karabinów maszynowych, zobaczyć, jak rozpaczliwie nóż podrzyna gardło, a bomby wybuchają eksplozją rozpaczy. Film jest zrealizowany według najbardziej typowych standardów, czyli wszystko układa się dobrze, do momentu, gdy przestaje się układać. 

    Dzięki „Niezniszczalnym 3” znów możemy poczuć ten charakter filmów akcji z lat 80 i 90 - pstrykanie przełączników z tak napiętymi mięśniami i takim impetem, jakby od tego zależała przyszłość całego świata, wkładanie pistoletu do kabury tak mocno, jakby był to efekt wieloletnich ćwiczeń. Zabrakło tylko bojowego mycia zębów. 

    Poza tym jeszcze dwie rzeczy, o których wie każdy, czyli – „jak strzelasz z biodra to trafiasz innych częściej, niż celując” oraz „jeśli jesteś z tych dobrych, to trafisz złego procą z odległości 10 kilometrów, a on nic ci nie zrobi czołgiem”.

    Często odnosiłem też wrażenie, że to film, który skupia się nie na widzach, którzy kino akcji lat osiemdziesiątych oglądali i lubili, a raczej dla nastolatków – zrobiony za bardzo „cool” i stosujący takie rozwiązania, które podobają się piętnastolatkom, ale śmieszą, albo irytują ludzi kilka lat starszych. Jest tu sporo parkouru, a każdy (!) bohater w każdej scenie chce mieć swój catch-line, przez co większość z nich wypada naprawdę słabo. 


    Głównym przeciwnikiem bandy Niezniszczalnych jest tym razem Mel Gibson, pasujący do tej roli jak ulał. Ma już doświadczenie w byciu wrogiem publicznym numer jeden w Hollywood po kilku ciekawych taśmach i słowach na temat Żydów, swoich byłych dziewczyn, czarnych, więc doskonale nadaje się też na śmiertelnego wroga Sly’a. 

    Wiemy, że z „Niezniszczalnych 3” zrezygnował Bruce Willis. Zastąpił go Harrison Ford, który jednak pojawia się na zaledwie kilka minut. Więcej na ekranie widać inną nową twarz w ekipie – Wesley Snipesa. Na dłużej pojawia się też Antonio Banderas, który dostał naprawdę wkurzającą i irytującą rolę. 

    Trzecia część trzyma poziom, nadal ogląda się to dobrze i nie odstaje za bardzo od dwóch pierwszych filmów. Nie jest to obraz tak dowcipny, jak poprzedni, ale wciąż jest to film, który ogląda się z przyjemnością i wygodnie wyłączonym mózgiem.

    Zadziwiające, jak wielkim spojlerem jest tytuł filmu.




    zdjęcia: http://www.filmweb.pl , http://www.redcarpetrefs.com

    0 komentarze :

    Prześlij komentarz