• Kultura, głupcze!

    Gra o tron: 3x6 - "Liczy się tylko walka o szczyt"



    Ponad połowa sezonu już za nami – kto by się spodziewał, że minie to tak szybko? Co ma nam do zaoferowania dzisiejszy odcinek? Niby nie działy się żadne spektakularne akcje, żadnego cięcia mieczem, żadnego zbierania wojsk, kilka scen nudnych, a jednak odcinek wciągał.
    Czytelnicy książek – nie spojlerować!


    Twórcy najwyraźniej lubią rozpoczynać grubo – znów zaczęliśmy od Sama Tarly’ego, próbującego zaimponować kobiecie, z którą uciekł. Wyszło średnio. Nuda.

    Wątek Brana – Jojen Reed ma wizję - Jon Snow na murze, w otoczeniu wrogów. Nuda.

    Ygritte nadal pokazuje drzemiące w niej dziecko i przedrzeźnia Jona Snowa. Pewnie, gdyby bękart nosił warkocze biegałaby za nim i go za nie ciągnęła. Uświadamia mu w końcu, że Straż o niego nie dba - tak samo, jak Mance Ryder nie dba o Ygritte. Czyżby mieli w planach razem uciec? To mogłoby być ciekawe. 

    Wspinaczka na mur, chociaż bardzo przewidywalna („musimy ich odciąć” i ratunek w ostatniej chwili), była nakręcona naprawdę ciekawie. Poza tym widok z muru dość imponujący, a scena pocałunku jakby wycięta z podręcznika "jak nakręcić romantyczną scenę i trochę przesadzić ze słodkością".


    Arya strzela z łuku w "twarz, cycki i jaja" stracha na wróble, wyobrażając sobie, że to kolejno – Joffrey, Cersei i Illyn Payne. Jak tu nie lubić tej dziewczyny? W odpowiednim ułożeniu ciała podczas strzelania pomaga jej łucznik z Bractwa, ale... nauka musi być przerwana, bo podjeżdża Melisandre. Wątek ciekawy – Pan Światła, Thoros, Beric, Melisandre. Po dzisiejszym odcinku jeszcze bardziej przekonuję się, że Thoros z Myr jest wyjątkowy i ma wielką moc. Ciekawe, jak się to rozwinie i co drzemie w tym wielbicielu rumu. Słabo trochę wyszło „sprzedanie” Gendry’ego (kowala – kolegi Aryi) Panu Światła, dużo lepiej za to bliskie spotkanie Aryi z Melisandre. Założę się, że Arya ma gdzieś sporządzoną „listę kandydatów do zabicia” i Melisandre zadebiutowała na niej na wysokim miejscu. Szkoda tylko, że Starkówna zawiodła się na Bractwie, bo wyglądało na to, jakby coraz lepiej się z nimi dogadywała. 

    W ogóle do Aryi pasowałoby mi, gdyby stała się takim samotnym zabójcą z łukiem i swoim krótkim, lekkim mieczem. Nie mogłaby dotrzeć do Winterfell, Robb byłby zajęty wojną, Ned nie żyje, Bran nie pobawi się z nią w berka, Catelyn jest głupia, Sansa głupsza, więc Arya zostałaby asasynem i prowadziła swoją własną, morderczą grę. Fajnie, co?

    Ramsay z Theonem, czyli tortury, dręczenie, męczenie. Ramsay jest niezłym psycholem, a aktorzy w końcu stanęli na wysokości zadania i byli naprawdę przekonujący. Ciężka, dobra scena.

    Robb próbujący zdobyć poparcie Frey’a – nuda 

    Jaime dogadujący się z Boltonem – wydaje mi się to trochę podejrzane. Wypuścić Lannistera bez Brienne, tak po prostu? Dziwne, nie widzę tego. 

    Tywin w pojedynku słownym z babcią Margery to jedna z najciekawszych scen. Wrażenie robiły aluzje Lady Olenny i pytania o to, czy Tywin nigdy nie zabawiał się z kolegą. Zaśmiałem się też, gdy usłyszałem zdanie „Loras nadal połyka miecze”. - całą tę rozmowę zdecydowanie trzeba zaliczyć na plus. A na minus fakt, że gdy sprawdzałem, jak nazywa się „babcia Margery” prawdopodobnie wyczytałem kosmiczny spojler i to jeszcze podczas wpisywania frazy do wyszukania w google. Nie róbcie tego! Nie ufajcie google! Pamiętajcie za to, że ta kobieta jako jedyna na świecie poślubiła Jamesa Bonda! (Diana Rigg grała w „W tajnej służbie jej Królewskiej Mości”)


    Rozmowa Lorasa z Sansą – nuda. Choć można było się z tego pośmiać – rozmawiają ze sobą o ślubie, ona chce poślubić jego, a on jest gejem. A na dodatek Sansa jeszcze nie wie, że ma wyjść za Tyriona, a Loras żenić się z Cersei. Prawie jak w rodzinie Forresterów.

    Świetna rozmowa Cersei z Tyrionem. Czy w obliczu takiego zagrożenia (ślub!) zaczną współpracować i razem spiskować przeciwko ojcu? Sprawa robi się coraz ciekawsza. Cersei tęskni za Jaimem, Tyrion wygłasza chyba najcelniejszą uwagę, że z Jaimem czy bez niego, ma „potężnie przejebane”. Nie chodzi tylko o ślub z Sansą, ale też o to, że służącą Sansy jest jego ukochana - Shae. Rzeczywiście, potężnie przejebane, sytuacja bez wyjścia. I choć Tyrion próbował jak najgrzeczniej wyprosić Shae, żeby później wytłumaczyć jej całą sytuacją, nie udało mu się.

    I najlepsza scena odcinka – rozmowa Varysa z Littlefingerem. Zawsze lubiłem, jak tych dwóch, bardzo inteligentnych ludzi, działających w cieniu sondowało się nawzajem, badało co który wie, co który zamierza, próbowało pokazać, że jeden z nich ma wyższa pozycję. („Psucie twoich szyków nigdy nie było moim głównym celem. Kto jednak nie rozkoszuje się widokiem kilku porażek swoich przyjaciół?”) Poza tym uroku ich rozmowom dodaje bogaty i ugrzeczniony język, którym się posługują. Poza tym – sam monolog Littlefingera i przebitki na Joffrey’a, który zastrzelił Ros (szpiegowała dla Varysa), czy na Sansę, która dowiedziała się, jaka przyszłość jej czeka – zawsze lubiłem takie zabiegi reżyserskie. Dobra, mocna końcówka.

    Pozostałe teksty o Grze o tron:
    Zanim przyszła zima (streszczenie 1. i 2. sezonu)
    3x1
    3x2 - "Gdy Tyrell pierdnie, w powietrzu unosi się zapach róż"
    3x3 - "Krzycząc, wierzgała dziewica cud, ale on zlizał z jej włosów miód!"
    3x4 - "Uwielbiam zapach zwłok o poranku"
    3x5

    zdjęcia: http://www.forbes.com , http://www.delishows.blogspot.com , http://www.huffingtonpost.com

    9 komentarze :

    1. Anonimowy6/5/13 13:52

      Lady Olenna jest babcią Margery a nie jej matką.

      OdpowiedzUsuń
    2. Założę się, że Arya ma gdzieś sporządzoną „listę kandydatów do zabicia” - no przecież to jak mówi: 'Joffrey, Cersei i Illyn Payne' jest jej listą do zabicia :)
      zdecydowanie najlepszy moment odcinka: rozmowa lady Olenna/Tywin. ładnie go położyła tymi aluzjami :)
      a obrazek na koniec zapierał dech w piersiach. wspaniały widok z muru *_*

      ps. czy sam lekko nie spojlerujesz pisząc ramsay? w serialu jeszcze nie wiemy kim on jest chyba (?) ;D

      OdpowiedzUsuń
      Odpowiedzi
      1. a, no właśnie, myślałem, że to tylko ja nie ogarnąłem, bo wszyscy na filmwebie z wielkim przekonaniem piszą Ramsay Ramsay.

        Usuń
    3. Mnie ,,the climb'' wbił w fotel. Pomijając mocną i wywołującą ciarki końcówkę, w odcinku pojawiały się równie zachwycające sceny Brienne&Jaime, Ygritte&Jon, Olenna&Tywin...A widok z muru był rzeczywiście przepiękny. Jak dla mnie jeden z najlepszych odcinków - wszystko ładnie skomponowane, a w miejscach, w których Ty wspomniałeś o nudzie, ja, o dziwo, jej nie widziałam ^^
      A tekst o chaosie i drabinie jest po prostu genialny :)

      OdpowiedzUsuń
    4. Anonimowy19/5/13 22:24

      tylko czemu zmieniają tak mocno to co się dzieje w książce? ciekawe co scenarzysta sobie tam wymyślił... a co aryi to przecież przynajmniej w książce do tego właśnie zmierza więc Ameryki nie odkryłeś:)

      OdpowiedzUsuń
      Odpowiedzi
      1. napisałem "czytelnicy książek - nie spojlerować". trudno się domyślić, że nie czytałem i tylko oglądam na bieżąco, więc równie dobrze wszystkie moje teorie mogą nie być trafione?

        Usuń
      2. Anonimowy7/1/14 19:29

        wypowiada imiona ludzi, których zamierza zabić --> będzie zabijaką. Do tego trenowała szermierkę, teraz jeszcze strzela z łuku, zabiła już osobę.
        Oglądam na razie sam serial (zacząłem parę dni temu pierwszy tom), a się domyśliłem, że zamierza sama wymierzać sprawiedliwość ;)

        Usuń